foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

Dokładnie 85 lat temu 12 maja 1935 r. zmarł Józef Piłsudski. Testament  Marszałka | Portal Międzymorza JAGIELLONIA.ORG

PRZEMÓWIENIE  MARSZAŁKA JÓZEFA  PIŁSUDSKIEGO  WE LWOWIE

Lwów! - Które polskie serce nie drgnie na to miano. Za dawnych  czasów  Lwów  był  takim  miastem,  jakich  dawna Rzeczpospolita Polska miała wiele: miał swoje dni sławy i klęski,  lecz niezapomniana jego w historii rola zaczyna się w  noc  najczarniejszej  niewoli. Po 1863  roku  Lwów  był  miastem  najmniej  ugodowym. Wówczas  to  wszędzie  panowała  ugoda,  wszędzie  hasłem była  tzw.  rozwaga,  tak  często  równoznaczna  z  tchórzostwem,  wszędzie  panował  tzw.  rozsądek,  który  jakże  często  był  tylko  bojaźnią. 

Lwów  był  zawsze  najbardziej  bez trwogi.  Tu  serca  Polski  biły  najśmielej.  Kto  pragnął  odetchnąć uczuciem wolności  i nawiązać nić  tradycyjną myśli, czy  walki  o  niepodległość  Polski,  musiał  oprzeć  pracę  o Lwów,  gdzie  biły  serca  goręcej  rwące  się  do  wolności. Na  tarczy  waszej  herbowej  wypisane  są słowa  „Zawsze wierny!"  -  i  dlatego  iluż  tu  wiernych  szukało  ucieczki.  Ilu wiernych złożyło tu głowy, by swym duchem otoczyć opieką to, co tu w sercach najgoręcej żyło - wiarę, że jeszcze nie zginęła.  Niech  mi  będzie  wolno,  jako  temu,  który  tu,  we Lwowie,  o  ruchu  zbrojnym  marzył  i  w  czyn realizować  się go  starał,  złożyć  osobistą  podziękę  miastu,  które  mnie  i moich uczniów chowało,  gorącym swym uczuciem grzało. W  chwili,  kiedy  zginęła  zmowa  naszej  niewoli,  wam przypadł honor pierwszej walki przy waszych murach i do-mach.  Tak,  jakby  na  zakończenie  marszu  pogrzebowego, który grano nad Polską, u was zabrzmiał ostatni akord - nie pogrzebu,  lecz  tryumfu. Pozwólcie panowie, że przypomnę, w jakich warunkach była Polska wówczas - przed dwoma  laty. Nie była to Polska dzisiejsza, która rozporządza setkami tysięcy dłoni, zdolnych  pochwycić  żelazne  bagnety,  i  setkami  paszcz  armatnich,  które  jej  bronić  są  w  stanie.  Polska  sprzed  dwu  lat, powołując synów do broni, nie miała bagnetów, które by w ręce żołnierza włożyć mogła; gdy miała broń, nie miała odzienia;  gdy  miała  odzienie,  nie  miała naboi.  Taką  była wtedy Polska,  gdy  w  łachmany  wojenne ubrane  zastępy  szły  pod Lwów,  by  go  od  najazdu  bronić. Bój był prowadzony o miasto oblężone. To nie jest zwykły bój, proszę panów. Miasto wywiera wpływ na żołnierza niesłychanie  silny.  Każda  trwoga,  każdy  niepokój,  każde drgnięcie  serca  miasta niewidzialnymi  nerwami bieży  tam, gdzie  na krańcach jego  bój  się  toczy,  do  najdalej  wysuniętej placówki  żołnierskiej.  Żołnierz  staje  się  obywatelem  miasta, miasto staje się żołnierzem. Miasto i żołnierz żyją wspólnym życiem. Trwoga i lęk,  czy  ufność i wiara mieszkańców, to  potęgi  ciemne  lub  jasne,  które  dają  klęskę  lub  zwycięstwo.  Żołnierz  staje  się  zależny  od  siły  lub  słabości  tych, których broni,  tak,  że nie wiadomo nieraz,  co  ważniejsze - czy żołnierz, czy duch miasta, które żołnierz  ten broni. Lwów  w  dniach  dla  niego  ciężkich  stał  się  zbiorowym żołnierzem.  Od  jego  pewności  i  jego  wiary  zależało,  czy każdy żołnierz stać będzie spokojnie na placówce. A miasto jest w cięższych warunkach, niż żołnierz na  froncie.  Miasto nie widzi nieprzyjaciela, nie widzi bezpośrednio rezultatów strzałów,  nie zna podniecenia, jakie  daje  walka  oko w  oko. Miastu przypadają w udziale tylko same męki i trwogi. Dzieciom  zagraża  nędza,  rodziców  chwyta  śmiertelna  obawa. Miasto musi brać udział w  zbiorowym wysiłku,  musi  opanować  swój  lęk,  trzymać  na  wodzy  swą  niepewność,  by strachem  nie  zarazić  tych,  którzy  stoją  na  jego  straży. Tych kilkadziesiąt dni walki uczyniły ze Lwowa  dzielnego żołnierza. Dlatego  ja,  jako  naczelny  wódz,  który  ma  za  zadanie odznaczać najdzielniejszych  wśród  dzielnych,  najwaleczniejszych wśród walecznych, z  całą sumiennością, a zarazem z uczuciem  szczęścia  rozstrzygnąłem,  że  mogę  dać  zbiorowemu  żołnierzowi  miastu  waszemu  -  najwyższą  odznakę wojskową.