foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

MARIAN HEMAR NAJBARDZIEJ LWOWSKI POETA

 MARIAN HEMAR (właściwie Jan Marian Hescheles) urodził się we Lwowie 06.04.1901, zmarł w Londynie 02.02.1972. Po ukończeniu gimnazjum rozpoczął studia medyczne i filozoficzne na Uniwersytecie Jana Kazimierza, ale przerwał je, ponieważ bardziej pociągała go literatura i życie artystyczne. Od 1920 r. rozpoczął współpracę z lwowskimi kabaretami, należał do poetyckiej tzw. Grupy Pięciu, która opublikowała w 1924 r. tom „Łątki lwowskie". Zanim przeniósł się w 1925 r. do Warszawy, wydał we Lwowie książki: „Dzik i świnia" (1922) oraz „Ballada o białym byku" (1923). Do Lwowa wracał w całej swojej twórczości, w wierszach i piosenkach, przywołując nostalgiczny obraz utraconego raju dzieciństwa i młodości.

Był jednym z najgłośniejszych satyryków i autorów piosenek w okresie międzywojennym, popularnym również na emigracji, n którą udał się w 1939 r. przez Rumunię, Palestynę i Egipt do Londynu (od 1943 r.). Autor pieśni Brygady Karpackiej pod Tobrukiem. W Anglii prowadził kabaret „Orzeł Biały" i „Teatr Hemara". Wygłaszał przed mikrofonami Radia Wolna Europa adresowane do kraju wiersze satyryczno-polityczne.

Hemar zyskał sławę jako autor tekstów dla kabaretów „Qui pro Quo", „Banda", „Cyganeria Warszawska", „Cyrulik Warszawski”. Był — wraz ze Słonimskim i Tuwimem -współautorem „Szopek politycznych". Do dziś zachowały popularność jego piosenki takie jak: „Kiedy znów zakwitną białe bzy", „Bzy w Pensylwanii", „Czy pani Marta jest grzechu warta". Autor wielu książek, wydanych na emigracji, a także bardzo dobry tłumacz m. in. Szekspira i Homera.

     Valse Brune

Za dawnych dni, młodopolskich i lwowskich,

Gdy jeszcze radia nie było i kin,

Cygan-poeta, pan Henryk Zbierzchowski,

Przywiózł z Paryża melodię „Valse Brune".

Usiadł w kawiarni i machnął od ręki,

Przy czarnej kawie, swój tekst „polskich słów"

I w tydzień, nutą tej nowej piosenki

Szumiał i brzmiał cały Lwów:

 

    „Gdy ciemność zapada

    I światła latarń zapłoną,

    Do naszych serc się zakrada

    Jakaś tajemna moc.

    Hej, serce nam bije,

    W winie niech troski zatoną!

    Szerzej i piękniej się żyje —

    Cudna, ach, cudna jest noc..."

 

Piosnką zataczał się batiar zawiany,

Strażak ją gwizdał gdy na pożar gnał,

Wiśka w jej rytmie trzepała dywany

I student na mandolinie ją grał.

A gdy się wieczór we Lwowie zawlekał,

Biła dziesiąta i w bramie stał stróż —

Kto żyw, przed szperką do domu uciekał

I śpiewał — na schodach już

 

    „Hej, serce nam bije,

    W winie niech troski zatoną,

    Szerzej i piękniej się żyje,

    Cudna, ach, cudna jest noc!..."

 

Dzieckiem słyszałem tę piosnkę we Lwowie.

Po tylu latach pamiętam ją dziś

I tak mi chodzi czasami po głowie

I taka czasem dokucza mi myśl,

Takie sam sobie zadaję pytanie —

Gdy się pół wieku rozwieje jak mgła —

Czy z moich piosnek choć jedna zostanie

W czyjej pamięci, jak ta —

 

    „Gdy ciemność zapada

    I światła latarń zapłoną,

    Do naszych serc się zakrada

    Jakaś tajemna moc" —

 

    Ach, serce mi bije —

    Piosnki w ciemności utoną

    Moje — nie moje — niczyje —

    Kiedy zapadnie noc.

 

Rozmowa z księżycem

 

  1. Księżyc w Londynie na niebie

Zagląda w okno me.

W milczeniu patrzymy na siebie

Przez chwilę, albo dwie.

I nagle dreszcz wyobraźni

Przenika mnie na wskroś —

Bo słyszę — słyszę wyraźni —

Że on do mnie szepce coś:

 

    Ta ludzie kochane! Ta Matko Królewska

    Taż oczom nie wierzę — to panna Majewska!

    A pani się patrzy, jak obca na obcego,

    Jakby pani nie spoznała księżyca lwowskiego!

    A jak pani na Corsie chodziła szpacerem

    I na ławce w Stryjskim Parku siedziała z kawalerem

    I w bramie na dobranoc, jak on panią całował —

    To kto wtedy w chmurach dyszkretnie się chował?

    To kto wtedy w chmurach dyszkretnie się chował?

    Czy ja tak się zmienił, czy tak się postarzał,

    Żeby dziwczuk ze Lwowa mnie nie zauważał?

    Czy ja się tak posunął, posiwiał i zbrzydł?

    Ach, pani Majewska — faktyczni, że to wstyd!

 

  1. Wstyd chwycił mnie niewymowny,

Połknęłam w gardle łzy.

I mówię — księżycu szanowny —

Ta joj — to pan? To ty?

Powiedz mi — niech pan mi powie,

Co słychać? Czy pan zdrów?

Pan teraz tu? Nie we Lwowie?

Pan tyż już — opuścił Lwów?

 

    Ta co pani gada? Ta pani Majewska!

    To szczęście, że ja panią znam od oseska!

    Taż ja tam po Lwowie co nocy szpaceruję,

    Od bramy do bramy, jak pies tak waruję,

    Od Kopca do Corsa, od Corsa do Dworca,

    Bez chwili urlopu, jak nocny dozorca.

    Po rynnach się ślizgam, po dachach się posuwam,

    I srebrzę i złocę, uważam i czuwam,

    I w każdym zaułku i na każdym zakręcie

    Pilnuję tego Lwowa — na wasze przyjęcie!

    Ja tylko tu na chwilę — bo tam teraz świt —

    A pani mnie posądza!... Faktycznie, że to wstyd!

 

  1. Więc ja wyciągam ramiona —

A on na górze lśni —

I wołam jak jakaś szalona:

Księżycu! Powiedz mi!

Powiedz mi tylko dwa słowa,

Ty mi to wyjaw sam —

Kiedy ja wrócę do Lwowa?

Czy w ogóle wrócić mam?

 

    Ta co za pytanie? Ta pani Majewska —

    Ta jasne — a wtem jakaś chmurka niebieska

    Zasnuła go z boku i mrokiem go zawlokła

    I próżno się patrzę — wychylam się z okna —

 

I deszcz zaczął siąpić i błyszczy się ulica

I niebo jest czarne i nie ma księżyca

A ja myślę: Tym lepiej. A ja myślę:

Nie szkodzi On teraz we Lwowie po Łyczakowskiej chodzi

I w każdym zaułku i na każdym zakręcie

Pilnuje — sam powiedział — na moje przyjęcie

Już w oknie londyński zieleni się świt.

A ja płaczę i śmieję się. Faktycznie, aż mnie wstyd.

 

Piosenka o marzeniu ostatnim

 

  1. Nocą majową, w tych lwowskich ogrodach

Wzdychało, wołało lwowskiego studenta,

Śpiewało o burzach, podróżach, przygodach

Na świecie dalekim, gdzie droga wytknięta

Przez miasta i kraje w zieleni i słońcu,

Przez morza, pustynie i gaje oliwne.

Zaczęło się w lwowskim ogrodzie,

a w końcu — Ach, jakie to dziwne —

 

    Z wszystkich marzeń co nienasycenie

    W sercu kwitły i przędły się w głowie,

    Pozostało to jedno marzenie,

    Aby kiedyś umierać we Lwowie.

    By się głębią rozwarły tajemną,

    Gdy już wszystkie się skończą podróże,

    Lwowska ziemia na dole pode mną,

    Lwowskie niebo nade mną, na górze.

 

  1. Sława z ciemności wołała go: Synu!

Czy widzisz te liście zielone w mej dłoni?

Czy widzisz jak błyszczą? To liście wawrzynu!

Przymierzaj do czoła, przymierzaj do skroni

I idź! Jeśli iść, to na szczyty, gdzie złotem

I mocą twe czoło uwieńczę, i chwałą!

Tak w lwowskim ogrodzie szumiało,

a potem —

 

    Ach, jak to się stało?

    Z wszystkich tęsknot do świata, do złota

    Do tryumfów, i wieńców na głowie,

    Pozostała ta jedna tęsknota,

    Aby kiedyś umierać we Lwowie.

    Pozostała tęsknota jedyna,

    Wszystkie inne tęsknoty zagłusza:

    Gdy ostatnia wybije godzina,

    By z lwowskiego wybiła ratusza.

 

  1. Miłość wołała nocami ciemnemi,

Wierszami poety i piosnką słowiczą:

Ach, nie masz poza mną rozkoszy na ziemi

I żadne się inne kochania nie liczą!

Ach, niebo i piekło — w ramionach kobiety

Ach, niebo uniesień i piekło udręki!

Tak w lwowskim ogrodzie śpiewało.

Niestety.

 

    I co z tej piosenki?

    Srebrnych bajek i snów pajęczyna

    Przed oczami się snuła jak w kinie.

    Co zostało z nich? Bajka jedyna

    Która śpiewa po nocy w Londynie,

    Że się mrok jak kurtyna rozchyli

    I wtem — Kopiec! I Góra Piaskowa!

    I że śmierć szepnie cicho w tej chwili:

    Widzisz, synku? Wróciłeś do Lwowa.

    Potem rękę położy na czole,

    Potem głębią się zamknie tajemną

    Lwowska ziemia pode mną, na dole.

    Lwowskie niebo na górze

    — nade mną.