foto1
Kraków - Sukiennice
foto1
Lwów - Wzgórza Wuleckie
foto1
Kraków - widok Wawelu od strony Wisły
foto1
Lwów - widok z Kopca Unii Lubelskiej
foto1
Lwów - panorama
Aleksander Szumański, rocznik 1931. Urodzony we Lwowie. Ojciec docent medycyny zamordowany przez hitlerowców w akcji Nachtigall we Lwowie, matka filolog polski. Debiut wierszem w 1941 roku w Radiu Lwów. Ukończony Wydział Budownictwa Lądowego Politechniki Krakowskiej. Dyplom mgr inż. budownictwa lądowego. Dziennikarz, publicysta światowej prasy polonijnej, zatrudniony w chicagowskim "Kurierze Codziennym". Czytaj więcej

Aleksander Szumanski

Lwowianin czasowo mieszkający w Krakowie

 HOLOKAUST POLAKÓW W ZSRS

Autor Tomasz Sommer

 opiero po 75 latach wychodzi na jaw okrutna prawda o losie Polaków pod komunistyczno-rosyjskim panowaniem w latach 30. XX wieku. Nasi rodacy byli tam mniej więcej od 1932 roku obywatelami drugiej kategorii, tak jak później Żydzi w niemieckiej III Rzeszy. A potem, w 1937 roku, decyzją władz i niestety przy poparciu dużej części społeczeństwa zostali skazani na zagładę.

Antoni Milewski, dyrektor huty szkła w miejscowości Huta pod Radomyślem na należącej obecnie do Ukrainy żytomierszczyźnie, w 1937 roku miał 37 lat i wydawało się, że jest na szczycie swojej zawodowej kariery. Żył spokojnie przekonany, że powierzając mu tak wysokie i ważne stanowisko, sowieckie władze darzą go pełnym zaufaniem – mimo iż kilka razy wykazał się cywilną odwagą i stanął w obronie swoich rodaków, którym komuniści za wszelką ceną chcieli zamknąć miejscowy kościół.

Był więc zaskoczony, gdy sierpniu 1937 roku w jego fabryce pojawił się oddział operacyjny NKWD. Dowodzący nim oficer oznajmił mu, że jest aresztowany. Podobny los spotkał kilkudziesięciu innych polskich pracowników fabryki. Mężczyźni zostali zapakowani w specjalnie podstawione ciężarowe auto i odwiezieni do Żytomierza.

– Z tej grupy aresztowanych wrócił tylko jeden z mężczyzn – opowiada "Najwyższy Czas!" („NCz!”) wnuk dyrektora fabryki, ks. Aleksander Milewski.

– Przyniósł skreślony przez dziadka na skrawku gazety ołówkiem swoisty list pożegnalny, składający się z kilku słów. Brzmiały one następująco „nie wierzcie, że jestem czemukolwiek winien”. Wcześniej bowiem w okolicy rozpuszczano informacje, że w toku śledztwa dziadek przyznał się, że prowadził kontrrewolucyjną działalność czyli, że był „wrogiem ludu”. Przez wiele lat babcia wraz z moim ojcem żyli z piętnem przynależności do polskiej rodziny.

Na szczęście władze ich nie ruszyły i jakoś dotrwali do wybuchu II Wojny Światowej. Byli jednak świadkami dalszych prześladowań Polaków, których wywożono na Doniecczyznę, a na ich miejsce osiedlano Ukraińców z Połtawszczyzny – kończy ks. Milewski.

 

MORDY PO KAMCZATKĘ

 

Milewscy, choć czuli gęstniejącą w Związku Sowieckim antypolską atmosferę, nie mogli się zapewne nawet domyślać, że dzielą swe losy z setkami tysięcy rodaków rozsianych na terenie całego ZSRS. W ciągu 13 miesięcy aresztowano ponad 200 tys. z liczącej oficjalnie, wg spisu ze stycznia 1937 roku, 635 tys. osób polskiej diaspory. Prawie 150 tys. zostało zamkniętych tylko i wyłącznie z uwagi na to, że byli Polakami. Większość tych osób została umęczona a potem brutalnie zamordowana. Jeśli traktować sowieckie dane poważnie, oznacza to, że ludobójstwo dotknęło niemal co trzeciego Polaka w ZSRS. Tak naprawdę naszych rodaków było tam jednak znacznie więcej – ponad milion.

Jednak pod wpływem narastającego terroru przestali przyznawać się do swojego pochodzenia. Możemy więc oszacować, że w trakcie 13 miesięcy okrutnej hekatomby wybito co piątego Polaka. Ponieważ na celowniku władzy byli przede wszystkim mężczyźni – młodzi i w sile wieku – w efekcie polska społeczność została zmieciona z powierzchni ziemi. Niedobitki Polaków na lata stały się obywatelami drugiej kategorii.

Nasi rodacy mieli zablokowane ścieżki awansu z uwagi na swoje pochodzenie aż do lat 70. minionego wieku.

– Pamiętam jak jakiś czas po wojnie poszedłem pierwszy raz do szkoły i jak to dziecko z domu dwujęzycznego powiedziałem coś po polsku – opowiada „NCz!” Stefan Kuriata z Dołbysza pod Żytomierzem, miejscowości, która przed wojną nosiła nazwę Marchlewsk i była stolicą jednego z dwóch polskich rejonów w Związku Sowieckim. – Nauczycielka od razu zrobiła mi awanturę.

Doniosła też mojemu ojcu. A ojciec zareagował w sposób kompletnie dla mnie wtedy niezrozumiały. Powiedział mi: „jak jeszcze raz powiesz w szkole coś po polsku, to cię zabiję, bo wolę, żebyś zginął z mojej ręki”. Nigdy więcej po polsku w szkole się nie odezwałem – kończy. Kuriata zaczął przyznawać się do swojej polskości dopiero w latach 80. minionego wieku. A obecnie prowadzi w Dołbyszu małą izbę pamięci Polaków z okolic Żytomierza, którą urządził we własnym domu.

 

CZĘŚĆ WIELKIEGO TERRORU

 

Ludobójstwo na Polakach było częścią Wielkiego Terroru, przy pomocy którego komuniści z Józefem Stalinem na czele postanowili się pozbyć wszystkich swoich przeciwników, by nikt nie zagroził sowieckiej władzy. Oficjalnie świat dowiedział się o Wielkim Terrorze z tzw. referatu Nikity Chruszczowa, wygłoszonego w 1956 roku na XX zjeździe Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Chruszczow nie ujawnił jednak całej prawdy, gdyż sam miał ręce po łokcie we krwi.

Pozwolił zmitologizować Wielki Terror i przedstawić go jako walkę frakcji wewnątrz aparatu władzy.

To właśnie jej przedstawiciele – partyjni biurokraci, czekiści i oficerowie Armii Czerwonej – mieli być głównymi ofiarami jatki. Taki stan wiedzy był powszechny przez kolejne lata. Przełom przyniosła dopiero praca Roberta Conquesta „Wielki Terror. Stalinowskie czystki lat 30.” z roku 1968.

Autor (zainspirowany m.in. wcześniejszą publikacją Grigorija Kostiuka „Stalinist rule in the Ukraine:

A study of the Decade of Mass Terror (1929-1939)”, Institute for the Study of the USSR, Munich 1960) postawił w niej tezę, że czystki wśród komunistów były tylko epizodem orgii mordów rozpętanej przez Stalina. Dopiero 20 lat później, gdy sowiecka władza zaczęła się chwiać i otworzono zamknięte wcześniej archiwa tajnych służb, teza ta została w całej pełni potwierdzona.

Okazało się wtedy, że Wielki Terror był operacją administracyjną prowadzoną odgórnie poprzez ministerstwo spraw wewnętrznych – NKWD – przy udziale miejscowego aparatu partyjnego, sądów i prokuratur. I tak naprawdę dotyczył głównie rozmaitych „wrogów ludu”, przede wszystkim stwarzających problemy chłopów, mordowanych na podstawie rozkazu 00447, oraz Polaków i w znacznie mniejszym stopniu innych narodowości, które mordowano na podstawie oraz na wzór „polskiego” rozkazu 00485.

Jeśli porównać liczbę ofiar poszczególnych morderczych operacji, to okaże się, że tzw. operacja polska była drugą pod względem liczby ofiar częścią Wielkiego Terroru.

 

NARODY SKAZANE I "NIEWINNE"

 

– Komuniści w zasadzie nie ruszyli tylko Żydów i Litwinów. A Niemców z kolei zostawili w spokoju tam, gdzie ich mieszkało najwięcej, czyli na Powołżu. Polaków ścigali wszędzie – mówi „NCz!” Nikita Pietrow z rosyjskiego „Memoriału”, jeden z najbardziej znanych historyków zajmujących się stalinizmem, autor najlepszej biografii politycznej Mikołaja Jeżowa, szefa NKWD w latach 1936 - 1938. Konferencja moskiewska z lipca 1937 roku do złudzenia przypominała słynną konferencję w podberlińskim Wannsee z 20 stycznia 1942 roku, podczas której ustalono techniczne szczegóły zagłady Żydów. Tyle że konferencja w Wannsee jest powszechnie znana i została uwieczniona w wielu książkach, filmach dokumentalnych i co najmniej jednym fabularnym w gwiazdorskiej obsadzie – pokazywanym kilka miesięcy temu w TVP. Natomiast o ludobójczej konferencji w Moskwie wiedzą tylko specjaliści.

Zaraz po powrocie do swoich regionów, w pełni lata 1937 roku, szefowie NKWD, posiadając już odpowiednie wytyczne i rozkazy, przystąpili do swego krwawego dzieła. Mordowanie chłopów i innych "wrogów ludu" zaczęło się oficjalnie 30 lipca 1937 roku, a Polaków 11 sierpnia, choć dotyczący ich rozkaz powstał zapewne w tym samym czasie co rozkaz dotyczący „operacji kułackiej”.

Oprócz Polaków, prześladowania dotknęły także inne narodowości. Żadnej z nich nie dotyczyły jednak w skali nawet zbliżonej do tego co dotknęło Polaków. Przykładowo: w ramach „operacji niemieckiej” zgładzono ok. 50 tys. osób. Tyle że oficjalnie i nieoficjalnie Niemców było w ZSRS niemal dwa razy więcej niż Polaków (wg cytowanego spisu ze stycznia 1937, dokładnie 1.151.602) Wynika z tego, że Polacy mogli paść ofiarą sowieckiego ludobójstwa z osiem razy większym prawdopodobieństwem niż Niemcy.

W tej sytuacji zasadne wydaje się wydzielenie „operacji polskiej” spośród innych „operacji narodowościowych” i uznanie, że ludobójstwo na Polakach było drugą co do wielkości, odrębną i szczególną częścią Wielkiego Terroru.

 

ZAPOMNIANE OFIARY

 

Informacje o ludobójstwie na Polakach w ZSRS przenikały do polskiego emigracyjnego środowiska historycznego, choć bezpośrednich relacji było bardzo niewiele. „Operacja polska” była bowiem prowadzona w sposób tajny, a niemal wszystkiej jej ofiary zginęły.

Niemniej jednak w prasie emigracyjnej pojawiały się teksty o tragedii Polaków w ZSRS, które na podstawie różnych źródeł dość dokładnie opisywały prawdę (np. teksty Zdzisława Jagodzińskiego: „Polacy w Rosji” w londyńskim „Dzienniku Polskim” z 2 lutego 1956 r., „Które cyfry mówią prawdę o Polakach w ZSSR?” w wydawanym również w Londynie „Orle Białym” z 10 i 17 października 1963 r. i inne).

W latach 60. minionego wieku – w ramach przygotowań do obchodów 50. rocznicy rewolucji październikowej, w KC PZPR – postanowiono wyeksponować wkład Polaków. Specjalni pracownicy Zakładu Historii Partii zostali delegowani z Warszawy do Moskwy, Kijowa i Leningradu, gdzie w archiwach partyjnych zbadali tysiące ankiet Polaków biorących niewątpliwy udział w rewolucji bolszewickiej.

Z przebadanych 4 tys. ponad 3 tys., czyli 80 proc. zostało wymordowanych w latach 1937-1938. Informacje te ze zrozumiałych względów zostały utajnione.

W 1974 roku pojawił się pierwszy autor, który trafnie zinterpretował docierające informacje. Marcin Wyziembło (prawdziwe nazwisko Józef Lewandowski) w tekście „Losy Polaków…” w wychodzących we Francji „Zeszytach Historycznych” (nr 30/1974 r. str. 16-23) napisał, co następuje: „Ale mam dowody, że (…) istniała planowa akcja eksterminacji Polaków. Potwierdził ją w 1956 roku sowiecki Polak, odkomenderowany do organizowania Ludowego Wojska Polskiego, gen. Popławski. Broniąc się – w atmosferze XX zjazdu, przed Październikiem! – przed zarzutem reprezentowania niepolskich interesów, Popławski na zebraniach oficerskich dowodził „że brak naturalnych zębów, zarówno u niego jak i u Rokossowskiego, jest dowodem polskości ich obu” (zarówno Popławski jak i Rokossowski siedzieli w latach 1937-1941. Co prawda Rokossowski został aresztowany w sprawie Tuchaczewskiego, ale i jego polskość przyczyniła się ponoć do tego, bowiem wydając nakaz aresztowania, Stalin miał powiedzieć: A wy pro etowo krasawczika-poliaczka toże nie zabudtie!)”.

W kilku innych tekstach Wyziębło-Lewandowski właściwie wydedukował, co zdarzyło się z Polakami w Związku Sowieckim w latach 1937-1938.

Po roku 1989 zaczęły wychodzić na jaw dokumenty dotyczące „operacji polskiej”. W 1993 roku rewizjonistyczne czasopismo historyczne „Karta” opublikowało otrzymany od Nikity Pietrowa kluczowy rozkaz 00485, który skazywał Polaków na zagładę.

Redaktorzy „Karty” planowali nawet stworzenie zbioru relacji i monografii „operacji polskiej”. Z jakichś powodów zrezygnowali jednak z tego zamysłu. – Władze polskie wydawały się niezainteresowane sprawą – mówi „NCz!” dr Piotr Romanow, mieszkający w Moskwie Polak, który na początku lat 90. był szefem rosyjskich archiwów państwowych.

– Wtedy był czas ujawniania i wszystko można było otworzyć. Choć miejscowi Polacy zgłaszali taką możliwość, nikt nie przyjechał i nie zbadał sprawy. Tymczasem wskazując na szczególny los Polaków w ZSRS, można było wzmocnić działania rewindykacyjne dotyczące polskiej własności. Nic takiego się nie stało i z potężnej przedrewolucyjnej własności nie odzyskaliśmy dosłownie nic. Władze rosyjskie też wolą pomijać temat mordowania Polaków milczeniem. Ze zrozumiałych względów wygodniej jest dla nich mówić o „operacjach narodowościowych”, nie wchodząc zbytnio w szczegóły – kończy Romanow.

Musiało minąć kolejne prawie 20 lat, by ukazały się dwie pierwsze publikacje, które opisują losy Polaków w ZSRS. Pierwsza z nich to wydany w maju 2010 roku przez autora tego tekstu zbiór dokumentów „Ludobójstwo Polaków – dokumenty z centrali”. Druga to obszerny zbiór dokumentów z „operacji polskiej” przeprowadzonej na Ukrainie, wydany jako efekt współpracy pomiędzy polskim a ukraińskim IPN-em w sierpniu 2010 roku. Muszą jednak upłynąć kolejne lata, by prawda o tragedii Polaków w ZSRS przedostała się najpierw do świadomości historyków, a potem ogółu społeczeństwa…

 

Dokumenty, źródła, cytaty:

 

"Najwyższy Czas!" http://nczas.com/wyroznione/holokaust-polakow-w-zsrs/